13 lut 2018

Barcelona

Barcelona
Wiem, że mój blog jest już trochę martwym miejscem i zastanawiałam się czy jest w ogóle sens dodawać tu nowy post. Doszłam jednak do wniosku, że ja sama chętnie wracam po czasie do swoich wpisów, w szczególności tych z podróży, w których mam uporządkowane zdjęcie wraz z opisami. Dodatkowo przekonała mnie ankieta, którą zrobiłam na instastory, w której 90% osób zaznaczyło, że chętnie zobaczy więcej zdjęć z Barcelony na blogu.  
Tak więc o to jest nowy post!

Nasza podróż do Barcelony była naszym najbardziej spontanicznym wyjazdem jak do tej pory. Obydwoje w tym samym dniu zdaliśmy sesje, więc stwierdziliśmy - jedziemy! Wybór padł na Barcelonę, ponieważ od roku bardzo chcieliśmy się tam wybrać, jednak ceny w sezonie były przerażająco zbyt wysokie. A teraz zachęciła nas niska cena lotu. Bilety kupiliśmy 4 dni przed wyjazdem i zaczeliśmy planowanie!

Pierwszy "dzień" w Barcelonie był po prostu naszym zakwaterowaniem, ponieważ przyjechaliśmy w nocy.

Drugi dzień rozpoczął się dośc nieprzyjaźnie, bo od deszczu, a będąc dokładniejszym - od ulewy. Musieliśmy zmienić swoje plany i postanowiliśmy zabić czas zwiedzając oceanarium.


Oceanarium niestety nie zrobiło na nas zbyt dużego wrażenia, zapewne dlatego, że kilka miesięcy wcześniej odwiedziliśmy Afrykanarium we Wrocławiu, które jest bardzo nowoczesne i atrakcyjne!


Fajnym doświadczeniem dla osób które nie były we wrocławskim zoo będzie niewątpliwie tunel wodny i możliwość zobaczenia karmienia zwierząt przez pracowników. My załapaliśmy się na karmienie pingwinów.


Nam najbardziej spodobały się meduzy, a w szczególności te po prawej!


Następnym punktem podróży było zwiedzanie starej części Barcelony. Na szczęście deszcz już tak mocno nie padał, chwilami nawet się przejaśniało. 


  Bardzo spodobał nam się Pałac Muzyki Katalońskiej


Każdemu disneyowskiemu freakowi polecam udać się do Disney World, jest tam wszystko co związane z bajkami Disneya i ceny (o dziwo!) nie były zbyt wygórowane. Dodatkowo samo miejsce jest piękne.



Miejsce, które tego dnia zrobiło na nas największe wrażenie to Katedra św. Eulalii, piękne miejsce w pięknym stylu.


Dzień trzeci również nie rozpoczął się słonecznie, ale mieliśmy już wcześniej zakupione bilety do parku Guell na godzinę 9, więc nie było odwrotu, trzeba było zwiedzać z parasolami!


Park robi wrażenie, jest jakby z bajki! Ma w sobie wiele zachwycających mozaiek, dużo roślinności. Na pewno w słoneczny dzień spodobałby się nam jeszcze bardziej!






Jak zwykle najbardziej zachwycaliśmy się widokami na miasto. Myśleliśmy, że już w tym momencie widzimy je z wysoka, ale o tym niedługo..


Zwiedzanie zimą ma swoje plusy. W innej porze roku zapewne nie byłoby możliwe wykonanie powyższego zdjęcia, gdyż Park odwiedzają tysiące, jak nie miliony turystów. 

A najczęściej ławka wygląda po prostu tak jak poniżej:


 Zwiedzanie zimą jednak ma to też swoje minusy - nie udało nam się zobaczyć ławki w całej okazałości, ponieważ była w remoncie.

Powyżej zlepka z większą ilością detali. Mozaiki są naprawdę zachwycające!


Park jest pięknym miejscem i na pewno warto je odwiedzić. 




Polecam również poza płatną częścią parku, wybrać się dużo wyżej, w górę. Tam nie było już wcale turystów, a widoki były coraz lepsze! I na szczęście pogoda zmieniała się na coraz bardziej słoneczną,


Naszym kolejnym punktem, były "Bunkers el Carmel", które polecił nam do zobaczenia znajomy. Warto udać się  do nich, bo z Parku Guella jest piechotą jakieś 15/20minut, a droga jest bardzo przyjemna, z widokiem na Barcelonę.


Widok z bunkrów bardzo nas zaskoczył. Był po prostu przepiękny! A do tego słońce wyszło zza chmur, więc pięknie oświetlało "drugą stronę" Barcelony. Warto właśnie wspomnieć, że z Bunkrów widzimy widok na miasto z niemal wszystkich stron.


Uwielbiam takie widoki!



Zachwycające miejsce i bardzo spokojne, zapewne podczas wakacji i wieczorami jest dużo więcej osób. Jednak o 12 w południe, było tam jakieś 8 osób łącznie z nami, a miejsca jest sporo!


Zdjęcie które wymarzyłam sobie już przed wyjazdem!




Powyżej Plac Kataloński i La Rambla.


Targ przy La Rambli, który był pełen ludzi i pysznych smakołyków.

Obowiązkowy punkt podróży, czy hiszpański kot!


I dochodzimy do najpiękniejszego dnia w Barcelonie, a był to dzień odwiedzenia morza i dzień pięknej pogody! Widok morza z niebieskim niebem, pełnym słońcem, zielonymi palmami i niemalże pustą plażą jest naprawdę bezcenny!

Oczywiście jak oszalała robiłam zdjęcia!




W sumie przeszliśmy kilka kilometrów wzdłuż morza i aleją palm. Było naprawdę pięknie!



Niestety spacer zajął nam więcej czasu niż zamierzaliśmy na to przeznaczyć i zwiedzanie Parku la Ciutadella odbyło się w tempie ekspresowym. Ale na pewno warto tam zajrzeć!


Oczywiście, nie mogliśmy nie odhaczyć popularnego miejsca na mapie Barcelony, czyli Łuku Triumfalnego.


I zaczyna sie nasze zwiedzanie innej części Barcelony, na pewno tej najpopularniejszej! 
Dzieła Gaudiego zachwycały. Zaczeliśmy od Casa Vincens. 


Następny punkt podróży do Casa Mila, którą mieliśmy okazje zobaczyć całkowicie przypadkiem pierwszego dnia. Jednak ze słońcem prezentuje się zdecydowanie lepiej!


Casa Amatller


I najpiękniejsza Casa według mnie czyli Casa Batllo. Zachwyca formami, kolorami, wykończeniem. Jest zupełnie inna, nietuzinkowa ( tak jakby inne dzieła Gaudieg były zwykłe i codzienne! :D)


Teraz żałuję, że nie weszliśmy pozwiedzać jej w środku. Ale wiem, że i tak byliśmy już niemal spóźnieni do Sagrady i zawsze sobie mówię, że gdybyśmy wszystko zwiedzili, to nie mielibyśmy po co wracać do Barcelony! I zostańmy przy takim wytłumaczeniu :)


I doszliśmy do niesamowitego miejsca naszej podróży czyli do Sagrada Familia.


Wiedziałam co się mówi o tym miejscu, że wiele osób się mocno zachwyca, jednak ja nie byłam przekonana, oj trochę inny kościół, bardziej zwydziwiany i większy.. Ładny, ale może ni przesadzajmy..? Nic bardziej mylnego!!




Sagrada była najbardziej pozytywnym zaskoczeniem tej podróży. Zacznijmy od tego, że jest ogromna! Ale tak naprawdę ogromna, że człowiek czuję się jak mrówka. Zachwyt numer dwa - szczegóły, setki szczegółów, tysiące szczegółów, a nawet miliony! Nigdy w życiu, nie widziałam takiego nagromadzenia detali w tak przemyślany sposób.



A jak nasze odczucia po wizycie w środku? Jeszcze lepsze! Nigdy w życiu nie widziałam tak niesamowitej konstrukcji. Perfekcyjne przemyślany rozkład, witraże, przechodzenie kolorów, ołtarz, sufit i piękne oświetlenie! Nie wspominając już o naturalnym oświetleniu, które po prostu malowało obrazy na ścianach. Odwiedzenie Sagrady podczas zachodu słońca to świetny wybór!

Czyż to nie wygląda perfekcyjnie??

 Jeśli ktoś widział to miejsce na własne oczy, to na pewno wie, że te zdjęcia nie oddają niesamowitości Sagrady. Powiem szczerze, że gdy w domu, już na spokojnie przeglądałam zdjęcia (w szczególności z telefonu) byłam załamana tym jak kiepsko to wszystko się na nich prezentuje. Myślę, że to plus, bo takie rzeczy trzeba zobaczyć na żywo!


Sagrada jest niezbędna do odwiedzenia i my na pewno tam wrócimy, choć pewnie nie wcześniej niż po skończeniu budowy, która planowane jest na 2026. Jednak myślę, że za te kilka lat, będę tak samo, jak nie bardziej zachwycona! Do tej pory mam tylko zdjęcia, które są po prostu słabe przy tym co widziało się na żywo.


Ostatni dzień w Barcelonie zakończyliśmy odwiedzeniem wzgórza Montjuc i pałacu. I znów zobaczyliśmy piękny widok na miasto!



Niestety nie zobaczyliśy Magicznej Fontanny, ponieważ w lutym jest wyłączona z użytku.

Ostatni punkt podróży - Casa Calvet

Ogromnie polecam zobaczenie Barcelony, to piękne miejsce, bardzo zaskakujące i po prostu wyjątkowe. Na pewno tam wrócimy, tylko bardziej przyjazną porą! 


Copyright © 2016 Natalia Żygłowicz - fotografie , Blogger